- Witaj Słoneczko, co robisz tutaj sama? Gdzie są Twoi rodzice?
Mała popatrzyła na mnie zdziwiona i nic nie odpowiedziała, no w sumie jak miała to zrobić, skoro była około 3 letnim szkrabem dosyć wystraszonym. Nagle popatrzyła w stronę plaży zaczęła skakać z radości. Podbiegł do niej roztrzęsiony mężczyzna, złapał ją na ręce, zaczął całować i płacząc zapytał.
- Kochanie jak to się stało, dlaczego oddaliłaś się od domku? Tatuś umierał ze strachu.
Gdy jednak spojrzał na mnie taką wystraszoną i rozwścieczoną odstawił małą chwycił mnie za ręce i zaczął mnie po nich całować.
- Dziękuję Pani z całego serca, zjawiła się tu Pani niczym Anioł na moją Kruszynką- powiedział Guardiola.
- Nie wiem co pan tu robi, ale jeśli to pana córka to jest pan niespełna rozumu idiotą, przecież mogła stać się jej krzywda, powinnam zawiadomić policję. A jej matka powinna pozbawić pana praw rodzicielskich!
W międzyczasie Mała zaczęła wyciągać do mnie swoje rączki i objęła mnie za szyję. Jej ojciec oddał mi ją na ręce.
- Zdaję sobie sprawę, że nie ma usprawiedliwienia na moje lekkomyślne zachowanie, ale przyznam szczerze, że czuję się trochę zagubiony w roli ojca. Zwłaszcza, że jej brat ma wysoką gorączkę a matka jest na Ibizie z kochankiem.
- Jeśli pan chce to mogę chwilę pomóc, tak żeby mógł pan jechać z synem do lekarza.
Udaliśmy się do domku przy plaży, starszy chłopiec faktycznie miał wysoką temperaturę, więc obiecałam Guardioli, że zajmę się jego córkami do przyjazdu jego matki, a on w tym czasie pojedzie z synkiem do szpitala.
Pep
Kiedy wróciłem było już późno, położyłem Mariusa do łóżka. Na szczęście lekarzom udało się zbić gorączkę i mogliśmy wrócić do domu. Dziewczynki już spały a Anna siedziała oparta o ich nocną szafkę i drzemała z książką z bajkami dla dzieci w rękach. Była taka piękna, dobra i czuła, że aż na sercu zrobiło mi się lżej, że moje księżniczki miały taką cudowną opiekę. Chciałem ją przykryć kocem, ale gdy tylko ją dotknąłem podskoczyła przerażona i uderzyła głową w lampkę. Dziewczynki nie obudziły się, ale widziałem, grymas bólu na jej twarzy. Cichutko zeszliśmy na dół, podałem jej lód na opuchliznę i odważnie zaproponowałem lampkę wina. Byłem pewien, że odmówi, czułem, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Jednak ona czule się uśmiechnęła i zgodziła się zostać jeszcze na chwilę. Usiedliśmy przed domem na werandzie i rozmawialiśmy tak chyba z 2 godziny. Nagle wstała i stwierdziła, że pójdzie już do domu, chciałem ją odwieźć, ale nie miałem jak bo dzieci spały w domu.
- Dziękuję, że tak bardzo mi pomogłaś, nie oceniałaś mnie, ale wysłuchałaś mojej historii, nie opowiadałem o moich problemach rodzinnych nikomu od lat. Dzięki Tobie poczułem, że ludziom warto zaufać i z nimi rozmawiać.
- To ja dziękuję, za Twoją szczerość, masz moje słowo, że wszystko o czym rozmawialiśmy pozostanie miedzy nami. Do zobaczenia jutro na treningu.
Już miała odejść kiedy zbliżyłem się do niej, delikatnie objąłem jej twarz i pocałowałem policzek najczulej jak tylko umiałem. Nagle z ciemności rozległ się pogardliwy głos mojej matki.
- Pep już jestem, możesz odesłać tę cholerną lafiryndę, nieudolnie opiekującą się moimi wnukami do domu!!!
- Mamo opanuj się to Pani Anna Fernandez moja asystentka z klubu, pomogła mi dziś przy dzieciach, okaż jej trochę wdzięczności i szacunku.- powiedziałem z zaciśniętymi zębami.
- Nie będzie to konieczne, już wychodzę. Jeszcze raz dziękuję i przepraszam za kłopot- mówiąc to zniknęła za rogiem domu. Byłem wściekły na matkę, że tak ją potraktowała, znała moją sytuację z Cristiną, więc nie mogła mieć pretensji, zresztą nie robiliśmy niczego złego.
Następnego dnia po treningu jak uczniak podbiegłem do wychodzącej z szatni panny Fernandez.
- Czy dziś pozwoli się pani zaprosić na obiad w ramach wdzięczności za wczorajszą pomoc i przeprosin za zachowanie mojej matki.
- Myślałam, że wczorajsza lampka wina była już wystarczającym okazaniem wdzięczności?
- Proszę pozwolić mi tylko na to, proszę się zgodzić i podać mi swój adres, a przyjadę po panią i podziękuję tak jak na to pani zasłużyła...- przerwała mi.
- Adresu panu nie podam, bo boję się, że później będzie mnie pan nachodził, nie znam pana, na obiad mam już plany i zaproszenie, ale kolację chętnie z panem zjem, jeśli oczywiście nie będzie to kolidowała z ojcowskimi planami.
- Oczywiście, kolacja, jak najbardziej, będzie mi bardzo miło- wyrzucałem z siebie pojedyncze słowa jakby zabrakło mi języka w buzi, ale znów to ona uratowała sytuację.
- Gdzie zatem mam być o 21?
- MALAMÉN-BENDITA BODEGA? Wie pani gdzie to jest?
- Trafię proszę się nie martwić.
Anna
Wróciłam do domu cała w skowronkach, nie wiem dlaczego. Chyba nie przez tego mężczyznę?! Miał przecież
żonę i dzieci, nie to niemożliwe. Nie układało mu się z nią, chciał rozwodu, Boże jaka jestem okropna, myślałam
o nim i o tym jak bardzo pragnęłam, żeby zachwycał się mną i tylko mną. Postanowiłam pięknie i elegancko wyglądać.
Przyjaciół okłamała, że źle się czuję i nie mogę się z nimi spotkać, wyłączyłam telefon i po godzinie przygotowań
byłam gotowa! Popatrzyłam w lusterko i uśmiechnęłam się do siebie. Panie Fernandez wygląda Pani idealnie :)
usłyszałam oniemiałam z wrażenia, na dodatek nie mogłam wyrwać się z transu kiedy go zobaczyłam, wiedziałam,
że to elegancki i zadbany facet, ale że aż tak, to nie miałam pojęcia.
Staliśmy tak przez chwilę w osłupieniu wzajemnym widokiem, aż w końcu on swoim uśmiechem rozładował napiętą
atmosferę i usiedliśmy do stolika. Praktycznie nie jedliśmy, tylko rozmawialiśmy i piliśmy kolejne kieliszki wina.
Poczułam się coraz bardziej ośmielona przez alkohol. Pep ewidentnie to wykorzystał i poprosił mnie do tańca.
Tańczyliśmy przy wolnych, nastrojowych piosenkach, kiedy jego dłonie delikatnie dotykały moich
pleców czułam dreszcze na całym ciele. Karciłam się w myślach za to jak mocno go zapragnęłam, a jednocześnie
nie potrafiłam pozbawić się jego bliskości. Zamówił taksówkę i odwiózł mnie do domu, nie wytrzymałam i wypaliłam
- Wejdziesz na drinka? nie musiałam czekać na odpowiedź. Po prostu wysiadł z taksówki i poszedł za mną.
Kiedy drzwi windy zamknęły się za nami poziom napięcia wziął górę i dosłownie rzuciliśmy się sobie w ramiona.
Ledwo weszliśmy do mieszkania a już byliśmy nadzy. Całował i pieścił każdy skrawek mojego nagiego ciała, a
ja szalałam z rozkoszy. W jego ramionach nie czułam nawet cienia wstydy, tylko pożądanie i radość. Wtulona zasnęłam
u boku cudownego faceta. Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez niedbale zasłonięte rolety.
Odwróciłam się chciałam go przytulić, ale jego nie było. Przez chwilę wydawało mi się, że wszystko co wczoraj
się zdarzyło było tylko snem. Owinęłam się w prześcieradło i przeszłam się po mieszkaniu. Miałam nadzieję,że
jest w kuchni, albo na tarasie, ale niestety mocno się zawiodłam. Nigdzie go nie był, nie zostawił nawet najmniejszej
karteczki, wyszedł bez słowa. W mieszkaniu roznosił się mocny zapach jego perfum, na podłodze leżały moje ubrania.
Popatrzyłam w lusterko, ale nie dopuszczałam do siebie złych myśli, czułam, że wyszedł bo musiał, a nie chciał.
Pewnie dzieci sprawiły, że musiał wrócić do domu. Wzięłam szybki prysznic, napiłam się kawy, wybrałam luźne ciuchy
I dosłownie i w przenośni, unosząc się kolka metrów nad ziemią pobiegłam na stadion. Nie mogłam się doczekać
aż wreszcie go zobaczę :)
Kiedy dotarłam na miejsce, chłopcy byli już po treningu, Pepa nigdzie nie było, więc postanowiłam nie marnować
czasu i zabrałam chłopaków do pracy. Usiedliśmy w kole na murawie, wypełniliśmy ankiety, zrobiliśmy ćwiczenia
jakie na dziś przygotowałam i zaprosiłam ich do zajęć relaksacyjnych. Kiedy tak błogo leżeliśmy na murawie
na bosko wpadł rozwścieczony Giardiola. Stałam nad chłopakami i starałam się muzyką wprowadzić i w stan
odpoczynku, kiedy nagle on podbiegł do mnie mnie i bardzo mocno złapał mnie za ramię i krzyknął
- Co Ty do cholery robisz nieokiełznana gówniaro? Cały trening mi rozwalasz!!! Kto Ci na to pozwolił?
Poczułam ból ręki i pękające serce. Łzy napłynęły mi do oczu zaczęłam trząść się niewyobrażalnie. Chłopcy
wpatrzeni w sytuację zamarli, podbiegł do nas Toto i wrzasnął na Pepa
- Ty idioto co Ty wyprawiasz? Spóźniłeś się, my już wszystko zrobiliśmy a teraz dałem Annie czas na zajęcia z
chłopakami.
Słyszałam to już tylko jak przez mgłę, biegłam korytarzem do mojego gabinetu, czułam się poniżona i krucha.
Zatrzasnęłam drzwi i w złości zrzuciłam wszystko z biurka, uderzyłam w nie pięściami i zawyłam z bólu nad pękającym
sercem i urażoną dumą!
Ło matko, lekka dezorientacja. Ta końcówka rozdziału mnie zaskoczyła...
OdpowiedzUsuńo nie, końcówka to nie za bardzo mi się podoba, smutno trochę się zrobiło. kto by pomyślał... ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
[ http://te-quiero-para-siempre.blogspot.com ]
Szczerze to nigdy nie pomyślałam, że kiedyś będę czytać opowiadanie z Pepem w roli głównej! Wciągnęłam się!
OdpowiedzUsuńNajpierw ta noc, a później... Co w niego wstąpiło?!?! Jestem strasznie ciekawa!
Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie na blogi do czytania i komentowania :)
http://los-ojos-del-pasado.blogspot.com
oraz
http://cielito--lindo.blogspot.com